Jaka jest twoja wymarzona praca?

piątek, maja 30, 2008

Urzędnik magistratu bez Gadu-Gadu, Skype i Naszej-klasy

Prezydent Jerzy Kropiwnicki przyjrzał się, czym zajmują się w godzinach pracy jego podwładni. Okazało się, że z upodobaniem przesiadują na portalu Nasza-klasa i prowadzą pogawędki przez Skype'a i na Gadu-Gadu. Informatycy natychmiast odcięli urzędników od komunikatorów i popularnej strony: Zrobiliśmy monitoring stron internetowych, z których korzystają nasi pracownicy.

Okazało się, że zbyt długo przesiadują na Naszej-klasie. A nie jest to portal, który służy rozwijaniu umiejętności zawodowych - mówi Marzena Korosteńska z biura prasowego Urzędu Miasta Łodzi. Nie potrafi podać, jak wiele czasu spędzał na zakazanej stronie statystyczny urzędnik. Nawet jednak gdyby było to zaledwie 20 minut dziennie, to i tak za ten czas płacą podatnicy - przekonuje Korosteńska.

Z tego samego powodu w magistracie skończyły się też pogawędki za pośrednictwem Gadu-Gadu i Skype'a. Decyzja władz miasta nie podoba się urzędnikom. To chore, czasem tu można z nudów uschnąć - komentują młode urzędniczki z gmachu przy ul. Piotrkowskiej 104.

Dostępu do Naszej-klasy czy popularnego ostatnio portalu plotkarskiego Pudelek nie mają także pracownicy Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi. W ogóle odcięci są od większości stron komercyjnych, niezwiązanych z wykonywaną pracą. Wyjątkiem jest jedno stanowisko, przy którym co środę w godz. 12-14 urzęduje dyżurny pracownik Urzędu Marszałkowskiego. Można się z nim skontaktować przez Gadu-Gadu i Skype'a. Wczoraj miał pierwszy dyżur, zainteresowanie petentów było umiarkowane. Skoro na co dzień posługujemy się nowymi formami komunikowania, potrzeba, aby i urzędy się zmieniały w tym kierunku - przyznaje Kinga Wojciechowska z Urzędu Marszałkowskiego. - Jednak Gadu-Gadu i Skype nieprędko zastąpią kontakt telefoniczny.

Na ograniczenie dostępu do stron internetowych nie zdecydował się natomiast Urząd Wojewódzki. Urzędnicy mają świadomość, że każdy ich krok w sieci jest na bieżąco monitorowany, dlatego sporadycznie tylko wchodzą na Naszą-klasę i inne tego typu portale - mówi Krzysztof Sztrajber, szef gabinetu wojewody. Jak dotąd, nikt nie został ukarany. Gdybyśmy wykryli, że ktoś nagminnie oddaje się surfowaniu po Naszej-klasie, musiałaby się liczyć z upomnieniem i obcięciem premii - dodaje Sztrajber.

W przeszłości pracę straciła natomiast u wojewody urzędniczka, która w godzinach pracy namiętnie oddawała się rozmowom ze służbowego telefonu. Jak policzono, średnio spędzała ze słuchawką przy uchu... 10 dni w miesiącu. Na początku dostała ostrzeżenie, odcięto jej telefon. Nie poskutkowało. Dzwoniła nadal, tyle że z innych aparatów.

Podobnych, choć mniej drastycznych przypadków było więcej. Największym gadułom wojewoda kazał zapłacić rachunki z własnej kieszeni. Rekordzistę kosztowało to 6 tysięcy złotych.

A wracając do Internetu... Z przeprowadzonych niedawno przez firmę Gemius badań wynika, że aż 93% Polaków załatwia w godzinach pracy swoje prywatne sprawy, korzystając z urzędowych i firmowych komputerów. 46 proc. ankietowanych przyznaje, że codziennie marnuje w ten sposób pół godziny. Co piąty - więcej niż godzinę. Trzy czwarte respondentów przegląda w pracy prywatną pocztę oraz strony internetowe w żaden sposób niezwiązane z obowiązkami służbowymi. 36% korzysta z komunikatorów internetowych, a 24 słucha muzyki z sieci oraz dyskutuje na forach. 13 uczestniczy w grach sieciowych.

Dr Jacek Kucharczyk, wicedyrektor Instytutu Spraw Publicznych, zgadza się, że niska efektywność pracowników jest problemem polskich urzędów, uważa jednak, że odcinanie ich od Internetu jest pomysłem chybionym. Takie rozwiązanie napsuje ludziom sporo krwi, nie sprawi jednak, że w godzinach urzędowania będą aktywniej zajmować się pracą. By tak było, trzeba zmienić sposób zarządzania urzędami na typowo zadaniowy - podkreśla Kucharczyk.

Brak komentarzy: